Ludzie nigdy się nie zmieniają. Owszem, bywa, że bieg wydarzeń wpływa na sposób reakcji i zachowania, ale zazwyczaj jest to tylko powierzchowne. W głębi duszy zawsze pozostajemy tą samą osobą, przybierając kolejne maski w zależności od sytuacji. Uciekamy w kolejne formy. Bawiąc się i igrając z ludźmi, którym nie udało się jeszcze do końca opanować tej gry. Pozwalamy aby nas poznali i zbliżyli, by następnie odepchnąć ich jednym ruchem. To naprawdę śmieszne jak niezachwiana potrafi być wiara w drugiego człowieka. Jak bardzo przywiązujemy się do kogoś, kto tak naprawdę jest naszym największym wrogiem.
W tej historii nie będzie szczęśliwego zakończenia. Nie będzie wielkiego pojednania i rezygnacji z własnych planów czy marzeń. Oboje dokonaliśmy pewnych wyborów, których zamierzamy się trzymać niezależnie od tego jak wielki wpływ mieliśmy na siebie nawzajem. Wydawałoby się, że nasza znajomość może stanowić dla nas swego rodzaju szansę na ich zweryfikowanie. Mogliśmy się w końcu przekonać jak wygląda życie po tej drugiej stronie, która do tej pory wydawała nam się obca. Wzajemnie wciągaliśmy się w swoje światy, docierając w pewnym momencie do granicy, której nie potrafiliśmy przekroczyć. Stało się, więc jasne, że czas najwyższy aby zakończyć tą znajomość. Dla własnego dobra, a może dla ludzi, którzy nadal byli dla nas ważniejsi. Oboje zachowaliśmy się, więc w sposób tylko dla siebie właściwy, pozostając wiernym swoim ideałom. Thomas może w sposób bardziej dobitny uświadomił nam jak ważne są dla niego pewne wartości i sprawiedliwość. Czego zresztą można oczekiwać po facecie, który chce widzieć świat jedynie w jego jasnych barwach. Święcie wierząc w zwycięstwo dobra nad złem. Uśmiecham się pod nosem, obserwując z oddali otoczony ze wszystkich stron hotel. Tak, mój kolega zaplanował dla nas naprawdę urokliwą niespodziankę. Kto by pomyślał, że zdecyduje się na coś takiego. Chociaż, z drugiej strony jak mogłam uwierzyć w jego zapewnienia o wybaczeniu. Przecież to oczywiste, że dla niego powinnam skończyć za kratkami i spędzić tam resztę swojego życia. Zapewne, powinno być mi przykro, że jego największe marzenie się nie spełni, ale niestety nie jest. Zastanawiam się nawet, z którego miejsca na świecie wysłać mu pocztówkę z serdecznymi pozdrowieniami. Jak najbardziej szczerą i ciepłą. W końcu znajomość z nim była dla mnie naprawdę ważna i na pewno będę wspominać ją z pewnym sentymentem. Może poza zakończeniem, choć Navid jest totalnie zachwycony. Ledwo powstrzymuje śmiech, kiedy zaczyna robić zdjęcia policjantom, otaczającym nasz były hotel. Zaledwie kilka sekund zwłoki i bylibyśmy teraz w środku całego zamieszania. Zabawa zapewne byłaby przednia, ale teraz potrzebujemy chwili spokoju. Nawet my bywamy zmęczeni i mamy dość wiecznej walki czy rozlewu krwi. Pozwalamy, więc bawić im się wczuć w prawdziwych bohaterów, broniących swych obywateli przed wcieleniem zła totalnego. Wsiadamy do zamówionej wcześniej taksówki raz na zawsze kończąc historię związaną z Londynem.
-
Miało być inaczej i dłużej, ale chyba już nie umiem pisać. Zbyt dużo rzeczy zmieniło się ostatnio w moim życiu. Zaczynając od matury, której chyba niepotrzebnie tak się bałam. Przynajmniej z ustnych mogę być na razie zadowolona, a co z pisemnymi to się okaże. To nie jest teraz najważniejsze, bo po niej wszystko jest sto razy trudniejsze. Wybór kierunków na studia, szukanie mieszkania i to powolne wchodzenie w dorosłość, wyrwanie się z domowego gniazdka. Szczególnie, że nagle zostałam z najważniejszymi rzeczami sama. Zawiodłam się na kimś, kto był dla mnie najważniejszy i chyba nie potrafię teraz pisać o uczuciach albo nie chcę. Miałam w planach ostatnią historię na nasze pożegnanie. Lżejszą i najważniejszą, przynajmniej dla mnie. Teraz jednak sama nie wiem, co mam robić i czy nie lepiej skończyć już teraz. Oczywiście dużo zależy też od was, jeśli jeszcze jesteście i chciałybyście przeczytać jeszcze coś w moim wykonaniu to postaram się i dam z siebie wszystko. Na razie dziękuje wam za wszystko i przepraszam za to , że zawiodłam i nie potrafiłam doprowadzić tej historii do końca tak jak to sobie wyobrażałam. Chociaż pewnie, gdyby nie by, to nawet ten epilog, by się tutaj nie pojawił. Bez was nie byłoby mnie. Dziękuje.
Pozdrawiam.