Ludzie nigdy się nie zmieniają. Owszem, bywa, że bieg wydarzeń wpływa na sposób reakcji i zachowania, ale zazwyczaj jest to tylko powierzchowne. W głębi duszy zawsze pozostajemy tą samą osobą, przybierając kolejne maski w zależności od sytuacji. Uciekamy w kolejne formy. Bawiąc się i igrając z ludźmi, którym nie udało się jeszcze do końca opanować tej gry. Pozwalamy aby nas poznali i zbliżyli, by następnie odepchnąć ich jednym ruchem. To naprawdę śmieszne jak niezachwiana potrafi być wiara w drugiego człowieka. Jak bardzo przywiązujemy się do kogoś, kto tak naprawdę jest naszym największym wrogiem.
W tej historii nie będzie szczęśliwego zakończenia. Nie będzie wielkiego pojednania i rezygnacji z własnych planów czy marzeń. Oboje dokonaliśmy pewnych wyborów, których zamierzamy się trzymać niezależnie od tego jak wielki wpływ mieliśmy na siebie nawzajem. Wydawałoby się, że nasza znajomość może stanowić dla nas swego rodzaju szansę na ich zweryfikowanie. Mogliśmy się w końcu przekonać jak wygląda życie po tej drugiej stronie, która do tej pory wydawała nam się obca. Wzajemnie wciągaliśmy się w swoje światy, docierając w pewnym momencie do granicy, której nie potrafiliśmy przekroczyć. Stało się, więc jasne, że czas najwyższy aby zakończyć tą znajomość. Dla własnego dobra, a może dla ludzi, którzy nadal byli dla nas ważniejsi. Oboje zachowaliśmy się, więc w sposób tylko dla siebie właściwy, pozostając wiernym swoim ideałom. Thomas może w sposób bardziej dobitny uświadomił nam jak ważne są dla niego pewne wartości i sprawiedliwość. Czego zresztą można oczekiwać po facecie, który chce widzieć świat jedynie w jego jasnych barwach. Święcie wierząc w zwycięstwo dobra nad złem. Uśmiecham się pod nosem, obserwując z oddali otoczony ze wszystkich stron hotel. Tak, mój kolega zaplanował dla nas naprawdę urokliwą niespodziankę. Kto by pomyślał, że zdecyduje się na coś takiego. Chociaż, z drugiej strony jak mogłam uwierzyć w jego zapewnienia o wybaczeniu. Przecież to oczywiste, że dla niego powinnam skończyć za kratkami i spędzić tam resztę swojego życia. Zapewne, powinno być mi przykro, że jego największe marzenie się nie spełni, ale niestety nie jest. Zastanawiam się nawet, z którego miejsca na świecie wysłać mu pocztówkę z serdecznymi pozdrowieniami. Jak najbardziej szczerą i ciepłą. W końcu znajomość z nim była dla mnie naprawdę ważna i na pewno będę wspominać ją z pewnym sentymentem. Może poza zakończeniem, choć Navid jest totalnie zachwycony. Ledwo powstrzymuje śmiech, kiedy zaczyna robić zdjęcia policjantom, otaczającym nasz były hotel. Zaledwie kilka sekund zwłoki i bylibyśmy teraz w środku całego zamieszania. Zabawa zapewne byłaby przednia, ale teraz potrzebujemy chwili spokoju. Nawet my bywamy zmęczeni i mamy dość wiecznej walki czy rozlewu krwi. Pozwalamy, więc bawić im się wczuć w prawdziwych bohaterów, broniących swych obywateli przed wcieleniem zła totalnego. Wsiadamy do zamówionej wcześniej taksówki raz na zawsze kończąc historię związaną z Londynem.
-
Miało być inaczej i dłużej, ale chyba już nie umiem pisać. Zbyt dużo rzeczy zmieniło się ostatnio w moim życiu. Zaczynając od matury, której chyba niepotrzebnie tak się bałam. Przynajmniej z ustnych mogę być na razie zadowolona, a co z pisemnymi to się okaże. To nie jest teraz najważniejsze, bo po niej wszystko jest sto razy trudniejsze. Wybór kierunków na studia, szukanie mieszkania i to powolne wchodzenie w dorosłość, wyrwanie się z domowego gniazdka. Szczególnie, że nagle zostałam z najważniejszymi rzeczami sama. Zawiodłam się na kimś, kto był dla mnie najważniejszy i chyba nie potrafię teraz pisać o uczuciach albo nie chcę. Miałam w planach ostatnią historię na nasze pożegnanie. Lżejszą i najważniejszą, przynajmniej dla mnie. Teraz jednak sama nie wiem, co mam robić i czy nie lepiej skończyć już teraz. Oczywiście dużo zależy też od was, jeśli jeszcze jesteście i chciałybyście przeczytać jeszcze coś w moim wykonaniu to postaram się i dam z siebie wszystko. Na razie dziękuje wam za wszystko i przepraszam za to , że zawiodłam i nie potrafiłam doprowadzić tej historii do końca tak jak to sobie wyobrażałam. Chociaż pewnie, gdyby nie by, to nawet ten epilog, by się tutaj nie pojawił. Bez was nie byłoby mnie. Dziękuje.
Pozdrawiam.
wtorek, 11 czerwca 2013
sobota, 27 kwietnia 2013
Czternaście
Wszystko wymyka nam się spod kontroli. Poczuliśmy się zbyt pewnie, aby dostrzec to , co dzieje się w okół nas. Nie mieliśmy nawet najmniejszych powodów, żeby obawiać się konsekwencji naszej bezmyślności. Wszystko tłumaczyliśmy sobie tym, że nawet my nie jesteśmy w stanie przewidzieć niektórych rzeczy. W ciągu kilku minut może zmienić się wszystko , co wywróci nasze życie do góry nogami. Naturalnie nie wygląda to tak jak w filmach, gdzie nagły zwrot akcji prowadzi następnie do szczęśliwego zakończenia. Na takowe w tym przypadku nie ma nawet najmniejszej szansy. Nasz idealny plan legnie w gruzach, a my nie potrafimy odnaleźć się w nowej sytuacji. Przyparci do muru musimy podjąć decyzję, która będzie mniejszym złem, a, której mimo wszystko zawsze będziemy żałowali.
Brak mojego soku w lodówce Thomasa jest złym znakiem. Podobnie jak podniesione głosy dochodzące z salonu, chociaż tego akurat mogłam się spodziewać. Polly może jest głupia, ale na pewno nie zamierza tak po prostu pogodzić się z przegraną. Niezależnie od tego czy uda jej się odzyskać zaufanie piłkarza czy nie. Stawka jest teraz o wiele większa i obie zdajemy sobie z tego sprawę. Ucierpiała jej chora duma i zapewne zrobi wszystko, aby tylko się na mnie odegrać. Uśmiecham się pod nosem, kierując się w stronę salonu i opierając o framugę drzwi. Przyglądam się im uważnie, a właściwie to czerwonej twarzy Polly. Pierwszy raz widzę ją w takim stanie. Powoli przestaje nad sobą panować i kontrolować to , co mówi. Chyba pierwszy raz pokazuje swoją prawdziwą twarz. Szkoda, tylko że decyduje się na to dopiero teraz. Gdyby zdobyła się na to wcześniej nasze starcie byłoby dużo ciekawsze. Polly jednak postanowiła mi pomóc i sama się pogrążyć. Powinnam jej chyba podziękować. Wysłać ją na jakieś egzotyczne wakacje, gdzie mogłaby odpocząć albo zapewnić jej pobyt w Spa. Biedaczka ostatnio żyje w ciągłym stresie i jeszcze nabawi się jakiejś nerwicy. Obawiam się, tylko że nie będzie chciała niczego ode mnie przyjąć. Szczególnie, że na mój widok reaguje wręcz histerycznym wybuchem. Ręce zaczynają jej się trząść i pewnie rzuciłaby się na mnie, gdyby nie Thomas. Wystarczy, że delikatnym ruchem głowy wskazuje na drzwi a ona pokornie podnosi się z kanapy, kierując się w stronę wyjścia. Mam ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem, ale jego morderczy wzrok skutecznie mnie przed tym powstrzymuje. Naszą zabawę można uznać za zakończoną. Oboje postawiliśmy wszystko na jedną kartę i to Thomas wychodzi na tym lepiej. Jeszcze wczoraj wydawało mi się, że wszystko mam pod kontrolą i dzisiaj dopełnię tylko formalności. Oczywiście przewidziałam, że Polly prędzej czy później się tutaj pojawi i będzie robiła wszystko aby pociągnąć mnie za sobą. Jestem głupia, skoro mimo to miałam nadzieje, że nie zrobi to na nim większego wrażenia. Nie zrobiłam przecież nic złego, a wręcz pomogłam mu się jej pozbyć. Powinien być mi wdzięczny, ale on oczywiście woli prawić mi kazania. Wrzeszczy tak głośno, że zapewne słychać go w promieniu kilku kilometrów. Wymachuje rękami, krążąc po pokoju i co kilka minut zatrzymując się przede mną, aby sprawdzić czy na pewno słucham jego wykładu. Tyle, że do mnie dociera co trzecie słowo a i tak nie jestem pewna czy na pewno to powiedział czy jest to jedynie wytwór mojej wyobraźni. Przez dłuższą chwilę staram się utrzymywać powagę i z różnymi skutkami udawać pokorę. Nie chcę go jeszcze bardziej zdenerwować, chociaż to właśnie w takim stanie podoba mi się najbardziej. Przyglądam mu się z nieukrywaną przyjemnością, uważnie śledząc każdy jego ruch. Przedłużam to przestawienie z ciekawością czekając na to , co się wydarzy. Nie mam najmniejszego zamiaru mu przerywać i wdawać się w jakieś niepotrzebne potyczki. Jeśli zdążył już wyrobić sobie zdanie na mój temat i tak nic go nie zmieni. Zresztą powoli przestaje mi na tym zależeć. Polubiłam go to fakt, ale nie mam najmniejszego zamiaru utrzymywać tej znajomości za wszelką cenę. Żyć ciągle na dwa fronty i robić wszystko, aby tylko nie zranić go w jakiś sposób. Skoro, więc zrozumiał z kim ma do czynienia i nie chce mieć ze mną już nie wspólnego to najwyższy czas, aby się wycofać. Póki jest jeszcze na to czas i nie zaangażowaliśmy się w żaden sposób w tą relację. Wciąż jestem dla niego kimś obym i może lepiej, żeby tak zostało. Powoli zaczynam dostrzegać jak wielki błąd popełniłam pojawiając się w jego życiu. Znajomość z nim jest moim przekleństwem i co niszczy mnie od środka. Męczę się i miotam między tym co powinnam zrobić, a co będzie dobre dla niego. Wiem, że powinnam być z nim szczera, ale z drugiej strony nie potrafię się przed nim otworzyć. Nie chcę aby był blisko i starał się mnie zmienić, a do tego na pewno dąży. Cofam się do tyłu, kiedy podchodzi do mnie. Jest już spokojny i chyba zdążył zauważyć, że jego przemówienie nie robi na mnie najmniejszego wrażenia. Najchętniej odwróciłabym się na pięcie i najnormalniej w świecie uciekła, gdzie pieprz rośnie. Zaczynam nawet obmyślać plan ewakuacji, ale Thomas skutecznie odwodzi mnie od tego pomysłu. Chwyta mocno za mój nadgarstek, odciągając mnie od ściany i niemal siłą sadzając na kanapie. Sam zajmuje miejsce obok mnie i przyglądając mi się uważnie. Zapewne, chce usłyszeć, że jest mi wstyd i przykro, ale obiecuję poprawę i to już nigdy się nie powtórzy. Mogę nawet udać przy tym skruchę i pewnie miałabym święty spokój. Moją uwagę przyciąga jednak stos gazet, leżących na stoliku. Na okładce każdej z nich znajduje się jakieś zamazane zdjęcie i wielki czerwony tytuł głoszący o kolejnej makabrycznej zbrodni. Przełykam głośno ślinę, czując jak na moim czole zaczynają się zbierać kropelki zimnego potu. Odruchowo spuszczam głowę, szukając czegoś ciekawego na puchowym dywanie. Chciałam mu o wszystkim powiedzieć i powinnam zrobić to dużo wcześniej. Zanim ta mała flądra zrobi to za mnie. Wątpię, aby Thomas zdobył te informacje. Darzył mnie zbyt wielkim zaufaniem, żeby wątpić choć w jedno moje słowo. Chwilami wydawało mi się wręcz, że jest we mnie zapatrzony i zrobi dla mnie wszystko. Chyba za bardzo w to uwierzyłam i zapomniałam jak bardzo kosztowna może być chwila nieuwagi. Nie mam zielonego pojęcia jak mogłam dopuścić do tej sytuacji. Nawet, jeśli zdecydowałam się na zakończenie tej znajomości, mogłam zrobić to po swojemu. Mając pewność, że chociaż jedna osoba na tym świecie będzie mnie dobrze wspominała. Teraz mogę jedynie o tym pomarzyć. Wyklinam siebie w myślach, kiedy łapie za mój podbródek i unosi moją głowę tak aby spojrzeć mi w oczy. Zaczynam zastanawiać się, o co tak naprawdę mu chodzi. Stara się pogrążyć siebie czy mnie. Atmosfera gęstnieje i za chwilę będzie można kroić ją nożem. Oboje mamy dość tej sytuacji, nie potrafiąc zarazem zakończyć tej farsy. Thomas ma mnie w garści i widzę w jego oczach, że zaczyna czerpać z tego przyjemność. Wystarczy jeden telefon aby zabrać mi wszystko , co się dla mnie liczy a jego koncepcja świata znowu by wygrała. Znowu wszyscy uwierzyliby, że świat jest dobry a źli ludzie zawsze zostają ukarani.
-Zrobiłaś ze mnie skończonego idiotę. -Wyznaje bezbarwnie, patrząc mi głęboko w oczy. Szybko się uczy. Wystarczy, zaledwie kilka minut aby jego nastawienie wobec mnie diametralnie się zmieniło. Nagle staje się dla mnie całkowicie obojętny, a w jego oczach nie można dostrzec żadnych emocji. Staje się tak podobny do mnie, że zaczyna mnie to przerażać. Nawet, jeśli to tylko krótka demonstracja sił i swoim nastrojem dostosowuje się do mnie. Stara się mnie rozgryźć, co nie jest wcale takie proste jak może mu się wydawać.
-Mam coś teraz powiedzieć? Przeprosić albo powiedzieć, że jest mi bardzo przykro?-Uśmiecham się ironicznie, dotykając opuszkami palców jego policzka. Ryzykuję naprawdę wiele, ale bez tego nie byłoby przecież zabawy. Jestem teraz w swoim żywiole i nie zamierzam rezygnować z tej przyjemności. Niezależnie od tego jak wiele będzie mnie to kosztowało. Skoro Thomas tak bardzo chce mnie poznać nie zamierzam mu tego więcej utrudniać.-Podobno nie lubisz kłamstw i nic cię tak nie obrzydza, jak one. Jeśli mam więc być szczera to powiem ci w tajemnicy, że nie jest mi przykro. Nigdy nie było i nie będzie. Wszyscy ci ludzie są mi całkowicie obojętni, a ich masakra sprawiła mi sporo przyjemności. Uwierz, że nie ma niczego piękniejszego od zapachu świeżej krwi. Nic nie wzbudza takich emocji i nie napawa mnie optymizmem. Lubię ją czuć, patrząc jak w czyiś oczach gaśnie życie. Jeśli, natomiast chodzi o twoją byłą to rzeczywiście masz rację, wykorzystałam jej śmierć do załatwienia własnych porachunków. Potrzebowałam czegoś, co mnie usprawiedliwi w oczach partnerów. Jedyny błąd popełniłam przychodząc tutaj i proponując ci pomoc w rozwiązaniu tej zagadki. Teraz więc, gdy wszystko jest już jasne i wiesz o mnie więcej niż chciałeś czas się pożegnać i zapomnieć.
Uśmiecham się lekko, podnosząc się wolno z kanapy. Nie spodziewam się, że Thomas chwyci mnie mocno za biodra i z powrotem na niej posadzi zanim zdążę zrobić krok. Wydaje się, jak gdyby moje słowa nie robiły na nim większego wrażenia. Jedynie w jego oczach dostrzegam olbrzymią wolę walki i determinację. Zapewne, robi mu się niedobrze, gdy na mnie patrzy i kosztuje go to wiele sił. Boje się, że dojdzie do czegoś złego jeśli nie wytrzymam tego i pozwolę aby moja ciemniejsza strona wzięła nade mną górę. Nie chcę go skrzywdzić, ale w tej chwili oboje igramy z ogniem i to się nie może dobrze skończyć. W końcu oboje doprowadzimy do jakiejś tragedii. Inaczej nie może zakończyć się spotkanie dwóch światów, których nie można pogodzić w żaden sposób. Wzdycham cicho, pociągając ramiona pod brodę i obejmując je ramionami. Chyba jednak trochę przesadziłam i nie powinnam mu tego wszystkiego mówić. Może dało się to jeszcze jakoś powstrzymać, ale teraz jest już zdecydowanie za późno. Machina ruszyła. Najgorsze jest jednak to , że mimo to nie potrafimy zakończyć tej znajomości i ciągle coś nas przy sobie trzyma.
-
Wczoraj miałam zakończenie roku i chociaż nie chciałam to ryczałam jak bóbr. Sama już przestaje siebie ogarniać. Ostatnio mam już całkowicie dość i wpadłam na jakże genialny pomysł, żeby trochę się rozerwać i coś napisać. Czułam, że jeśli teraz mi się nie uda to już nie wrócę. Wyszło trochę, inaczej niż chciałam i było ciężko, ale udało się i to jest najważniejsze. Reakcja Thomasa może jest inna i to wszystko jest inne niż mogłyście sobie wyobrazić, ale to przez to , że dawno nie pisałam i ciężko było mi zebrać emocje, które się we mnie nazbierały w czasie pisania. Mogę jedynie powiedzieć, że nasz wspaniały kapitan pokaże jeszcze charakter i może wcale nie zdał się tak zdominować Fay, jak jej się wydaje. Oczywiście, jeśli tylko uda mi się to napisać.
Pozdrawiam.
Brak mojego soku w lodówce Thomasa jest złym znakiem. Podobnie jak podniesione głosy dochodzące z salonu, chociaż tego akurat mogłam się spodziewać. Polly może jest głupia, ale na pewno nie zamierza tak po prostu pogodzić się z przegraną. Niezależnie od tego czy uda jej się odzyskać zaufanie piłkarza czy nie. Stawka jest teraz o wiele większa i obie zdajemy sobie z tego sprawę. Ucierpiała jej chora duma i zapewne zrobi wszystko, aby tylko się na mnie odegrać. Uśmiecham się pod nosem, kierując się w stronę salonu i opierając o framugę drzwi. Przyglądam się im uważnie, a właściwie to czerwonej twarzy Polly. Pierwszy raz widzę ją w takim stanie. Powoli przestaje nad sobą panować i kontrolować to , co mówi. Chyba pierwszy raz pokazuje swoją prawdziwą twarz. Szkoda, tylko że decyduje się na to dopiero teraz. Gdyby zdobyła się na to wcześniej nasze starcie byłoby dużo ciekawsze. Polly jednak postanowiła mi pomóc i sama się pogrążyć. Powinnam jej chyba podziękować. Wysłać ją na jakieś egzotyczne wakacje, gdzie mogłaby odpocząć albo zapewnić jej pobyt w Spa. Biedaczka ostatnio żyje w ciągłym stresie i jeszcze nabawi się jakiejś nerwicy. Obawiam się, tylko że nie będzie chciała niczego ode mnie przyjąć. Szczególnie, że na mój widok reaguje wręcz histerycznym wybuchem. Ręce zaczynają jej się trząść i pewnie rzuciłaby się na mnie, gdyby nie Thomas. Wystarczy, że delikatnym ruchem głowy wskazuje na drzwi a ona pokornie podnosi się z kanapy, kierując się w stronę wyjścia. Mam ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem, ale jego morderczy wzrok skutecznie mnie przed tym powstrzymuje. Naszą zabawę można uznać za zakończoną. Oboje postawiliśmy wszystko na jedną kartę i to Thomas wychodzi na tym lepiej. Jeszcze wczoraj wydawało mi się, że wszystko mam pod kontrolą i dzisiaj dopełnię tylko formalności. Oczywiście przewidziałam, że Polly prędzej czy później się tutaj pojawi i będzie robiła wszystko aby pociągnąć mnie za sobą. Jestem głupia, skoro mimo to miałam nadzieje, że nie zrobi to na nim większego wrażenia. Nie zrobiłam przecież nic złego, a wręcz pomogłam mu się jej pozbyć. Powinien być mi wdzięczny, ale on oczywiście woli prawić mi kazania. Wrzeszczy tak głośno, że zapewne słychać go w promieniu kilku kilometrów. Wymachuje rękami, krążąc po pokoju i co kilka minut zatrzymując się przede mną, aby sprawdzić czy na pewno słucham jego wykładu. Tyle, że do mnie dociera co trzecie słowo a i tak nie jestem pewna czy na pewno to powiedział czy jest to jedynie wytwór mojej wyobraźni. Przez dłuższą chwilę staram się utrzymywać powagę i z różnymi skutkami udawać pokorę. Nie chcę go jeszcze bardziej zdenerwować, chociaż to właśnie w takim stanie podoba mi się najbardziej. Przyglądam mu się z nieukrywaną przyjemnością, uważnie śledząc każdy jego ruch. Przedłużam to przestawienie z ciekawością czekając na to , co się wydarzy. Nie mam najmniejszego zamiaru mu przerywać i wdawać się w jakieś niepotrzebne potyczki. Jeśli zdążył już wyrobić sobie zdanie na mój temat i tak nic go nie zmieni. Zresztą powoli przestaje mi na tym zależeć. Polubiłam go to fakt, ale nie mam najmniejszego zamiaru utrzymywać tej znajomości za wszelką cenę. Żyć ciągle na dwa fronty i robić wszystko, aby tylko nie zranić go w jakiś sposób. Skoro, więc zrozumiał z kim ma do czynienia i nie chce mieć ze mną już nie wspólnego to najwyższy czas, aby się wycofać. Póki jest jeszcze na to czas i nie zaangażowaliśmy się w żaden sposób w tą relację. Wciąż jestem dla niego kimś obym i może lepiej, żeby tak zostało. Powoli zaczynam dostrzegać jak wielki błąd popełniłam pojawiając się w jego życiu. Znajomość z nim jest moim przekleństwem i co niszczy mnie od środka. Męczę się i miotam między tym co powinnam zrobić, a co będzie dobre dla niego. Wiem, że powinnam być z nim szczera, ale z drugiej strony nie potrafię się przed nim otworzyć. Nie chcę aby był blisko i starał się mnie zmienić, a do tego na pewno dąży. Cofam się do tyłu, kiedy podchodzi do mnie. Jest już spokojny i chyba zdążył zauważyć, że jego przemówienie nie robi na mnie najmniejszego wrażenia. Najchętniej odwróciłabym się na pięcie i najnormalniej w świecie uciekła, gdzie pieprz rośnie. Zaczynam nawet obmyślać plan ewakuacji, ale Thomas skutecznie odwodzi mnie od tego pomysłu. Chwyta mocno za mój nadgarstek, odciągając mnie od ściany i niemal siłą sadzając na kanapie. Sam zajmuje miejsce obok mnie i przyglądając mi się uważnie. Zapewne, chce usłyszeć, że jest mi wstyd i przykro, ale obiecuję poprawę i to już nigdy się nie powtórzy. Mogę nawet udać przy tym skruchę i pewnie miałabym święty spokój. Moją uwagę przyciąga jednak stos gazet, leżących na stoliku. Na okładce każdej z nich znajduje się jakieś zamazane zdjęcie i wielki czerwony tytuł głoszący o kolejnej makabrycznej zbrodni. Przełykam głośno ślinę, czując jak na moim czole zaczynają się zbierać kropelki zimnego potu. Odruchowo spuszczam głowę, szukając czegoś ciekawego na puchowym dywanie. Chciałam mu o wszystkim powiedzieć i powinnam zrobić to dużo wcześniej. Zanim ta mała flądra zrobi to za mnie. Wątpię, aby Thomas zdobył te informacje. Darzył mnie zbyt wielkim zaufaniem, żeby wątpić choć w jedno moje słowo. Chwilami wydawało mi się wręcz, że jest we mnie zapatrzony i zrobi dla mnie wszystko. Chyba za bardzo w to uwierzyłam i zapomniałam jak bardzo kosztowna może być chwila nieuwagi. Nie mam zielonego pojęcia jak mogłam dopuścić do tej sytuacji. Nawet, jeśli zdecydowałam się na zakończenie tej znajomości, mogłam zrobić to po swojemu. Mając pewność, że chociaż jedna osoba na tym świecie będzie mnie dobrze wspominała. Teraz mogę jedynie o tym pomarzyć. Wyklinam siebie w myślach, kiedy łapie za mój podbródek i unosi moją głowę tak aby spojrzeć mi w oczy. Zaczynam zastanawiać się, o co tak naprawdę mu chodzi. Stara się pogrążyć siebie czy mnie. Atmosfera gęstnieje i za chwilę będzie można kroić ją nożem. Oboje mamy dość tej sytuacji, nie potrafiąc zarazem zakończyć tej farsy. Thomas ma mnie w garści i widzę w jego oczach, że zaczyna czerpać z tego przyjemność. Wystarczy jeden telefon aby zabrać mi wszystko , co się dla mnie liczy a jego koncepcja świata znowu by wygrała. Znowu wszyscy uwierzyliby, że świat jest dobry a źli ludzie zawsze zostają ukarani.
-Zrobiłaś ze mnie skończonego idiotę. -Wyznaje bezbarwnie, patrząc mi głęboko w oczy. Szybko się uczy. Wystarczy, zaledwie kilka minut aby jego nastawienie wobec mnie diametralnie się zmieniło. Nagle staje się dla mnie całkowicie obojętny, a w jego oczach nie można dostrzec żadnych emocji. Staje się tak podobny do mnie, że zaczyna mnie to przerażać. Nawet, jeśli to tylko krótka demonstracja sił i swoim nastrojem dostosowuje się do mnie. Stara się mnie rozgryźć, co nie jest wcale takie proste jak może mu się wydawać.
-Mam coś teraz powiedzieć? Przeprosić albo powiedzieć, że jest mi bardzo przykro?-Uśmiecham się ironicznie, dotykając opuszkami palców jego policzka. Ryzykuję naprawdę wiele, ale bez tego nie byłoby przecież zabawy. Jestem teraz w swoim żywiole i nie zamierzam rezygnować z tej przyjemności. Niezależnie od tego jak wiele będzie mnie to kosztowało. Skoro Thomas tak bardzo chce mnie poznać nie zamierzam mu tego więcej utrudniać.-Podobno nie lubisz kłamstw i nic cię tak nie obrzydza, jak one. Jeśli mam więc być szczera to powiem ci w tajemnicy, że nie jest mi przykro. Nigdy nie było i nie będzie. Wszyscy ci ludzie są mi całkowicie obojętni, a ich masakra sprawiła mi sporo przyjemności. Uwierz, że nie ma niczego piękniejszego od zapachu świeżej krwi. Nic nie wzbudza takich emocji i nie napawa mnie optymizmem. Lubię ją czuć, patrząc jak w czyiś oczach gaśnie życie. Jeśli, natomiast chodzi o twoją byłą to rzeczywiście masz rację, wykorzystałam jej śmierć do załatwienia własnych porachunków. Potrzebowałam czegoś, co mnie usprawiedliwi w oczach partnerów. Jedyny błąd popełniłam przychodząc tutaj i proponując ci pomoc w rozwiązaniu tej zagadki. Teraz więc, gdy wszystko jest już jasne i wiesz o mnie więcej niż chciałeś czas się pożegnać i zapomnieć.
Uśmiecham się lekko, podnosząc się wolno z kanapy. Nie spodziewam się, że Thomas chwyci mnie mocno za biodra i z powrotem na niej posadzi zanim zdążę zrobić krok. Wydaje się, jak gdyby moje słowa nie robiły na nim większego wrażenia. Jedynie w jego oczach dostrzegam olbrzymią wolę walki i determinację. Zapewne, robi mu się niedobrze, gdy na mnie patrzy i kosztuje go to wiele sił. Boje się, że dojdzie do czegoś złego jeśli nie wytrzymam tego i pozwolę aby moja ciemniejsza strona wzięła nade mną górę. Nie chcę go skrzywdzić, ale w tej chwili oboje igramy z ogniem i to się nie może dobrze skończyć. W końcu oboje doprowadzimy do jakiejś tragedii. Inaczej nie może zakończyć się spotkanie dwóch światów, których nie można pogodzić w żaden sposób. Wzdycham cicho, pociągając ramiona pod brodę i obejmując je ramionami. Chyba jednak trochę przesadziłam i nie powinnam mu tego wszystkiego mówić. Może dało się to jeszcze jakoś powstrzymać, ale teraz jest już zdecydowanie za późno. Machina ruszyła. Najgorsze jest jednak to , że mimo to nie potrafimy zakończyć tej znajomości i ciągle coś nas przy sobie trzyma.
-
Wczoraj miałam zakończenie roku i chociaż nie chciałam to ryczałam jak bóbr. Sama już przestaje siebie ogarniać. Ostatnio mam już całkowicie dość i wpadłam na jakże genialny pomysł, żeby trochę się rozerwać i coś napisać. Czułam, że jeśli teraz mi się nie uda to już nie wrócę. Wyszło trochę, inaczej niż chciałam i było ciężko, ale udało się i to jest najważniejsze. Reakcja Thomasa może jest inna i to wszystko jest inne niż mogłyście sobie wyobrazić, ale to przez to , że dawno nie pisałam i ciężko było mi zebrać emocje, które się we mnie nazbierały w czasie pisania. Mogę jedynie powiedzieć, że nasz wspaniały kapitan pokaże jeszcze charakter i może wcale nie zdał się tak zdominować Fay, jak jej się wydaje. Oczywiście, jeśli tylko uda mi się to napisać.
Pozdrawiam.
czwartek, 4 kwietnia 2013
Trzynaście
W swoim życiu ulegamy różnym pokusom. Nie potrafimy zrezygnować z drobnych przyjemności, które są w stanie, choć trochę poprawić nam humor. Zaczynając najczęściej od gorącej kąpieli czy kostki czekolady po ciężkim dniu. Niby nic takiego, a jednak jest to dopiero początek. Z czasem pozwalamy sobie na coraz więcej. Oczywiście nie ma w tym nic złego i każdy zasługuje na chwilę zapomnienia. Żyjemy przecież w ciągłym stresie, biorąc udział w dzikim wyścigu szczurów zapominając o własnych potrzebach. Często, jednak chwile uległości stają się naszym słabym punktem. Możemy z tym walczyć, ale to nie jest takie proste. Szczególnie, jeśli ktoś zauważy naszą słabość i robi wszystko aby ją wykorzystać.
Każdy z nas ma jakąś słabość, którą stara się ukryć przed całym światem. Niektórym wychodzi to lepiej, innym gorzej. Polly do tej pory szło to całkiem nieźle i swego czasu byłam nawet pod wrażeniem. Byłam nawet gotowa wierzyć w jej nieskazitelność i ten przesłodki uśmiech przyklejony do jej twarzy. Poczuła się naprawdę pewnie i najwyraźniej doszła do wniosku, że nie stanowię dla niej zagrożenia. Nie muszę chyba nikomu mówić, że tylko na to czekałam. Teraz mam ją niczym na tacy i to jest w tym wszystkim najlepsze. Biedna Polly szczerze ufa swojemu chłopakowi i wierzy w każde jego słowo. Może wydawać się, że układa, im się naprawdę dobrze. Ona wydaje się być szczęśliwa i wbrew pozorom bardzo mnie to cieszy. W końcu przestaje się pilnować i mogę obserwować prawdziwą Polly. Wszystkie jej słabości i to jak zachowuje się w pewnych sytuacjach. Nigdy wcześniej nie była tak autentyczna i chyba rozczula mnie to na swój sposób. Szczególnie, kiedy myślę o tym, co dla niej przygotowałam. Uśmiecham się szeroko, obchodząc dookoła wysokiego mężczyznę i przyglądając mu się uważnie. Stając przed nim i muskając opuszkami palców jego umięśnionego torsu, jestem pewna swojego wyboru. Jest idealny i gdybym tylko mogła zostawiłabym go dla siebie. Na pewno świetnie byśmy się razem bawili. Niestety, tym razem muszę zrezygnować z własnej przyjemności i podzielić się moim boskim Aresem. Czego się nie robi dla dobra społeczeństwa. Nie jestem przecież aż taka zła jak może się wydawać. Nawet, jeśli nie wszystkim spodoba się mój pomysł. Cały czas pocieszam się faktem, że Navid jest zachwycony i pomaga mi w realizacji planu doskonałego. Co prawda nie będzie aż tak ciekawie jak tydzień temu, ale według niego w końcu zaczęłam działać i cała sprawa związana z kapitanem Arsenalu powoli zmierza do końca. Wiem, że dla niego jest to najlepsza wiadomość i tylko czeka na dzień, w którym będzie mógł zarezerwować nam bilety na lot do Paryża. Uśmiecham się pod nosem, siadając na skraju łóżka i przyglądając się mojemu cudowi. Gusta mogą być różne ale jemu nie można się oprzeć. Szczególnie, jeśli doda mu się atrybuty w postaci grubego portfela i dobrze postawionych znajomych. Jestem okropnie zła i pozbawiona wszelkich uczuć, ale śmiać mi się chce, gdy tylko myślę o tym wszystkim.
-Wiesz co masz robić?-pytam po raz kolejny dzisiejszego wieczoru, chcąc mieć stuprocentową pewność. W odpowiedzi Ares uśmiecha się zniewalająco, zapinając guziki swojej czarnej koszuli. Przez ułamek sekundy mam ochotę zerwać ją z niego i robić bardzo brzydkie rzeczy. Na szczęście Navid cały czas czuwa. Naprawdę uwielbiam, kiedy jest zazdrosny i za wszelką cenę stara się to ukryć, co nigdy mu nie wychodzi. Zapewne, gdyby tylko mógł to na moich oczach poćwiartowałby biednego Aresa i wyrzucił jego piękną głowę na okno. Nigdy się nie nauczy, że nikt nie jest w stanie mu zagrozić. Wybucham śmiechem, kiedy wyprowadza w końcu naszego kolegę za drzwi, niemal wypychając go z pokoju. Życząc mu przy tym powodzenia i obiecując szybki kontakt. Ciekawa jestem jak by zareagował, gdybym robiła mu takie sceny zazdrości za każdym razem, kiedy szlaja się wieczorami z jakimiś tanimi paniami do towarzystwa. Zasady otwartego związku nie zawsze są respektowane przez obie strony. Szczególnie mężczyznom trudno jest znieść myśl, że w życiu ich kobiety jest jakiś inny samiec. Navid jest szczególnie beznadziejnym przypadkiem i najchętniej zrobiłabym mu teraz jakaś krzywdę. Niestety, nie potrafię długo się na niego gniewać.
-Moja królowa zła.-Szczególnie, kiedy właśnie tak mnie nazywa. Muskając przy tym moją szyję i zakręcając kosmyk moich włosów na palec. Doskonale zdaje sobie sprawę, że mam do niego cholerną słabość i lubi to wykorzystywać. -Myślisz, że mu się uda.
-To pewne. Takiemu facetowi jak on żadna się nie oprze.-Uśmiecham się z zadowoleniem, podchodząc do okna, by ostatni raz zerknąć na mojego boga wojny. Jeśli tylko się sprawdzi to może znajdziemy dla niego jakieś inne zadanie. Navid na pewno nie będzie zadowolony, ale muszę przecież wykorzystać potencjał jaki drzemie w tym chłopaku. Zadanie jakie dostał tylko pozornie jest proste. Tak naprawdę wszystko zależy jednak od niego i jego zdolności aktorskich. Jeśli dobrze wczuje się w swoją rolę i wykorzysta wrodzony czar nie powinien mieć żadnych problemów z osiągnięciem celu. Gorzej, jeśli coś pójdzie nie tak i ktoś zorientuje się w jego kłamstwach. Wtedy będę skończona i zapewne najlepiej, gdybym zapadła się pod ziemie. Nikt, by mi przecież tego nie wybaczył, a ja poniosłabym ostateczną klęskę w potyczce z Polly. Szczerze powiedziawszy to nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić i wiem, że nie mogę do tego dopuścić. Pozytywne myślenie to podstawa sukcesu. Szczególnie, jeśli nie ma się żadnego wpływu na bieg wydarzeń. Nigdy nie przypuszczałabym, że rola zwykłego obserwatora jest tak męcząca. Nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że teraz pozostaje mi tylko czekanie. Mam tylko nadzieje, że Ares się pospieszy i nie zajmie mu to zbyt wiele czasu. Navid chcę wrócić do domu, a ja nie mogę tak po prostu wyjechać nie będąc świadkiem upadku biednej Polly. Tak, w tej chwili to ona jest moim głównym celem i nie odpuszczę, dopóki nie dociągnę tej sprawy do końca. Niezależnie od tego jak długo będziemy musieli pozostać w Londynie. Nie mogę przecież tak po prostu pozostawić Thomasa na pastę Polly. Nawet, jeśli tak bardzo się stara i chce być dziewczyną idealną. Uśmiecham się na samą myśl o moim boskim planie, który pomoże mi ją pognębić. Wszyscy zobaczą jaka jest naprawdę i poznają wszystkie jej słabości. Tym razem rozlew krwi nie będzie nam potrzebny, przynajmniej, jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli. Jeśli nie to przecież zawsze istnieje jakiś plan B. To dziwne, ale nie mogę znieść jej widoku tuż obok niego. Nie jestem zazdrosna i nie można mówić o jakichkolwiek uczuciach z mojej strony. Za bardzo polubiłam władzę jaką nam nim mam. Podoba mi się sposób w jaki na mnie patrzy i z jaką desperacją dąży do tego aby mnie poznać. Chwilami wydaje mi się, że on wciąż we mnie wierzy i nie chce widzieć jaka jestem naprawdę. Navid oczywiście śmieje się, że nie byłby we mnie taki zapatrzony, gdyby tylko wiedział do czego jestem zdolna. Pewnie ma rację i chyba dlatego najbardziej boje się momentu, w którym będę musiała powiedzieć mu całą prawdę o sobie. Szczególnie, że zbliżamy się do niego wielkimi krokami.
-
Tym razem nieco szybciej i nieco inaczej niż bym chciała, ale wolałam dodać cokolwiek niż znowu zostawić bloga na miesiąc. Chociaż na dobrą sprawę właśnie to nas czeka. Przede mną ostatnie tygodnie przed maturą i to na niej chce się teraz skupić. Opowiadanie w tej chwili schodzi na drugi plan i musi trochę poczekać. Oczywiście będę pojawiać się u was w miarę możliwości i jeśli znajdę czas to napiszę jakiś odcinek, ale niczego nie obiecuję. Na razie przyjmijmy, że zobaczymy się tutaj na początku maja, kiedy nie będę w stanie już się uczyć i będę potrzebowała jakiegoś odcięcia. W tym czasie módlcie się za mnie, żebym jakoś przeżyła i nie zwariowała do końca.
Pozdrawiam ;)
Każdy z nas ma jakąś słabość, którą stara się ukryć przed całym światem. Niektórym wychodzi to lepiej, innym gorzej. Polly do tej pory szło to całkiem nieźle i swego czasu byłam nawet pod wrażeniem. Byłam nawet gotowa wierzyć w jej nieskazitelność i ten przesłodki uśmiech przyklejony do jej twarzy. Poczuła się naprawdę pewnie i najwyraźniej doszła do wniosku, że nie stanowię dla niej zagrożenia. Nie muszę chyba nikomu mówić, że tylko na to czekałam. Teraz mam ją niczym na tacy i to jest w tym wszystkim najlepsze. Biedna Polly szczerze ufa swojemu chłopakowi i wierzy w każde jego słowo. Może wydawać się, że układa, im się naprawdę dobrze. Ona wydaje się być szczęśliwa i wbrew pozorom bardzo mnie to cieszy. W końcu przestaje się pilnować i mogę obserwować prawdziwą Polly. Wszystkie jej słabości i to jak zachowuje się w pewnych sytuacjach. Nigdy wcześniej nie była tak autentyczna i chyba rozczula mnie to na swój sposób. Szczególnie, kiedy myślę o tym, co dla niej przygotowałam. Uśmiecham się szeroko, obchodząc dookoła wysokiego mężczyznę i przyglądając mu się uważnie. Stając przed nim i muskając opuszkami palców jego umięśnionego torsu, jestem pewna swojego wyboru. Jest idealny i gdybym tylko mogła zostawiłabym go dla siebie. Na pewno świetnie byśmy się razem bawili. Niestety, tym razem muszę zrezygnować z własnej przyjemności i podzielić się moim boskim Aresem. Czego się nie robi dla dobra społeczeństwa. Nie jestem przecież aż taka zła jak może się wydawać. Nawet, jeśli nie wszystkim spodoba się mój pomysł. Cały czas pocieszam się faktem, że Navid jest zachwycony i pomaga mi w realizacji planu doskonałego. Co prawda nie będzie aż tak ciekawie jak tydzień temu, ale według niego w końcu zaczęłam działać i cała sprawa związana z kapitanem Arsenalu powoli zmierza do końca. Wiem, że dla niego jest to najlepsza wiadomość i tylko czeka na dzień, w którym będzie mógł zarezerwować nam bilety na lot do Paryża. Uśmiecham się pod nosem, siadając na skraju łóżka i przyglądając się mojemu cudowi. Gusta mogą być różne ale jemu nie można się oprzeć. Szczególnie, jeśli doda mu się atrybuty w postaci grubego portfela i dobrze postawionych znajomych. Jestem okropnie zła i pozbawiona wszelkich uczuć, ale śmiać mi się chce, gdy tylko myślę o tym wszystkim.
-Wiesz co masz robić?-pytam po raz kolejny dzisiejszego wieczoru, chcąc mieć stuprocentową pewność. W odpowiedzi Ares uśmiecha się zniewalająco, zapinając guziki swojej czarnej koszuli. Przez ułamek sekundy mam ochotę zerwać ją z niego i robić bardzo brzydkie rzeczy. Na szczęście Navid cały czas czuwa. Naprawdę uwielbiam, kiedy jest zazdrosny i za wszelką cenę stara się to ukryć, co nigdy mu nie wychodzi. Zapewne, gdyby tylko mógł to na moich oczach poćwiartowałby biednego Aresa i wyrzucił jego piękną głowę na okno. Nigdy się nie nauczy, że nikt nie jest w stanie mu zagrozić. Wybucham śmiechem, kiedy wyprowadza w końcu naszego kolegę za drzwi, niemal wypychając go z pokoju. Życząc mu przy tym powodzenia i obiecując szybki kontakt. Ciekawa jestem jak by zareagował, gdybym robiła mu takie sceny zazdrości za każdym razem, kiedy szlaja się wieczorami z jakimiś tanimi paniami do towarzystwa. Zasady otwartego związku nie zawsze są respektowane przez obie strony. Szczególnie mężczyznom trudno jest znieść myśl, że w życiu ich kobiety jest jakiś inny samiec. Navid jest szczególnie beznadziejnym przypadkiem i najchętniej zrobiłabym mu teraz jakaś krzywdę. Niestety, nie potrafię długo się na niego gniewać.
-Moja królowa zła.-Szczególnie, kiedy właśnie tak mnie nazywa. Muskając przy tym moją szyję i zakręcając kosmyk moich włosów na palec. Doskonale zdaje sobie sprawę, że mam do niego cholerną słabość i lubi to wykorzystywać. -Myślisz, że mu się uda.
-To pewne. Takiemu facetowi jak on żadna się nie oprze.-Uśmiecham się z zadowoleniem, podchodząc do okna, by ostatni raz zerknąć na mojego boga wojny. Jeśli tylko się sprawdzi to może znajdziemy dla niego jakieś inne zadanie. Navid na pewno nie będzie zadowolony, ale muszę przecież wykorzystać potencjał jaki drzemie w tym chłopaku. Zadanie jakie dostał tylko pozornie jest proste. Tak naprawdę wszystko zależy jednak od niego i jego zdolności aktorskich. Jeśli dobrze wczuje się w swoją rolę i wykorzysta wrodzony czar nie powinien mieć żadnych problemów z osiągnięciem celu. Gorzej, jeśli coś pójdzie nie tak i ktoś zorientuje się w jego kłamstwach. Wtedy będę skończona i zapewne najlepiej, gdybym zapadła się pod ziemie. Nikt, by mi przecież tego nie wybaczył, a ja poniosłabym ostateczną klęskę w potyczce z Polly. Szczerze powiedziawszy to nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić i wiem, że nie mogę do tego dopuścić. Pozytywne myślenie to podstawa sukcesu. Szczególnie, jeśli nie ma się żadnego wpływu na bieg wydarzeń. Nigdy nie przypuszczałabym, że rola zwykłego obserwatora jest tak męcząca. Nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że teraz pozostaje mi tylko czekanie. Mam tylko nadzieje, że Ares się pospieszy i nie zajmie mu to zbyt wiele czasu. Navid chcę wrócić do domu, a ja nie mogę tak po prostu wyjechać nie będąc świadkiem upadku biednej Polly. Tak, w tej chwili to ona jest moim głównym celem i nie odpuszczę, dopóki nie dociągnę tej sprawy do końca. Niezależnie od tego jak długo będziemy musieli pozostać w Londynie. Nie mogę przecież tak po prostu pozostawić Thomasa na pastę Polly. Nawet, jeśli tak bardzo się stara i chce być dziewczyną idealną. Uśmiecham się na samą myśl o moim boskim planie, który pomoże mi ją pognębić. Wszyscy zobaczą jaka jest naprawdę i poznają wszystkie jej słabości. Tym razem rozlew krwi nie będzie nam potrzebny, przynajmniej, jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli. Jeśli nie to przecież zawsze istnieje jakiś plan B. To dziwne, ale nie mogę znieść jej widoku tuż obok niego. Nie jestem zazdrosna i nie można mówić o jakichkolwiek uczuciach z mojej strony. Za bardzo polubiłam władzę jaką nam nim mam. Podoba mi się sposób w jaki na mnie patrzy i z jaką desperacją dąży do tego aby mnie poznać. Chwilami wydaje mi się, że on wciąż we mnie wierzy i nie chce widzieć jaka jestem naprawdę. Navid oczywiście śmieje się, że nie byłby we mnie taki zapatrzony, gdyby tylko wiedział do czego jestem zdolna. Pewnie ma rację i chyba dlatego najbardziej boje się momentu, w którym będę musiała powiedzieć mu całą prawdę o sobie. Szczególnie, że zbliżamy się do niego wielkimi krokami.
-
Tym razem nieco szybciej i nieco inaczej niż bym chciała, ale wolałam dodać cokolwiek niż znowu zostawić bloga na miesiąc. Chociaż na dobrą sprawę właśnie to nas czeka. Przede mną ostatnie tygodnie przed maturą i to na niej chce się teraz skupić. Opowiadanie w tej chwili schodzi na drugi plan i musi trochę poczekać. Oczywiście będę pojawiać się u was w miarę możliwości i jeśli znajdę czas to napiszę jakiś odcinek, ale niczego nie obiecuję. Na razie przyjmijmy, że zobaczymy się tutaj na początku maja, kiedy nie będę w stanie już się uczyć i będę potrzebowała jakiegoś odcięcia. W tym czasie módlcie się za mnie, żebym jakoś przeżyła i nie zwariowała do końca.
Pozdrawiam ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)