sobota, 16 lutego 2013

Dziesięć

Ból fizyczny ma niewątpliwie to dobrego w sobie, że po przekroczeniu przez nas pewnej granicy, zabija. Oczywiście jest to skrajny przypadek, ale dla niektórych niezwykle kuszący. Pomaga nam zapomnieć o wewnętrznym cierpieniu. Na kilka chwil udaje nam się skupić na czymś zupełnie innym, choć zapewne równie bolesnym. Chociaż czasem sprawia nam to przyjemność. Nie potrafimy tego wyjaśnić, ale na jakiś dziwny sposób lubimy ten swój ból. Jest obecny w naszym życiu i staje się jakąś częścią nas. Budzimy się z, nim i każda następna chwila jest walką o szansę normalnego funkcjonowania, która rozpoczyna się na nowo kolejnego dnia. Na początku było ciężko, ale z czasem staje się on naszą motywacją. W końcu nie możemy się tak łatwo poddać i pozwolić aby nasza słabość nami zawładnęła. Ból fizyczny staje się naszym towarzyszem i przyjacielem, chyba nawet nie wyobrażamy już sobie bez niego życia. Zresztą jest dużo lepszy od tego dziwnego ukłucia, które czasem pojawia się w okolicach naszego serca. Choćbyśmy nie wiadomo jak chcieli, o pewnych rzeczach nie da się tak po prostu zapomnieć.

Niechętnie podnoszę się na ramionach, podsuwając się nieco do góry i opierając głowę na zimnej ścianie. Obraz wciąż zamazuje mi się przed oczami, a o ruszeniu, choćby palcami u stóp mogę jedynie pomarzyć. Uśmiecham się krzywo, kiedy Navid siada na skraju łóżka i z troską odgarnia niesforne włosy z mojej twarzy. Zapewne, powinnam mu podziękować, ale takie słowa nie przeszłyby mi przez gardło nawet na łożu śmierci. Zresztą to oczywiste, że dba o mnie, bo jestem mu potrzebna i beze mnie, by sobie nie poradził. W innym wypadku pewnie nawet nie robiłby sobie kłopotu i zostawił na pastwę losu. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę i sama nie postąpiłabym zresztą inaczej. Niestety, ale w tej chwili potrzebujemy siebie nawzajem i musimy o siebie dbać. Chociaż jego niepewne spojrzenie i wręcz gesty przyprawiają mnie o mdłości. Gdybym tylko mogła skręciłabym mu kark albo przynajmniej jedną małą kosteczkę na dobry początek. Tak, żeby sprawdzić czy nie wyszłam z formy. Ostatnie dni nie należały do najlepszych. Chyba nawet straciłam rachubę w liczeniu ilości tych, które spędziłam w łóżku. Oczywiście podjęłam kilka prób buntu, ale każdy kończył się w niezbyt przyjemny dla mnie sposób. Navid nawet z chorymi nie potrafi się obchodzić i prawdopodobnie to on dobił moje żebra, ale tymczasowo muszę mu to wybaczyć. Kiedy jednak stanę o własnych siłach to będzie miał delikatnie mówiąc przerąbane. Właściwie to już dzisiaj powinno być w porządku i, jeśli tylko przestanie mi matkować to na pewno spróbuję. Nie ma siły żebym tkwiła w tym cholernym łóżku, kiedy nadchodzi czas na załatwienie wszystkiego. Nie możemy dłużej czekać i chyba brunet jest tego świadomy bardziej niż ja. Cały czas coś sprawdza i dzwoni do naszych ludzi, aby upewnić się czy wszystko idzie zgodnie z naszym planem. Moja czasowa kontuzja nie zatrzymała w żadnym stopniu naszych działań. Nie mogliśmy sobie przecież na to pozwolić i przejmować się chwilą mojej słabości. Tylko amatorzy płaczą z powodu bólu głowy czy połamanych żeber. Dla mnie to już norma i polubiłam nawet to dziwne mrowienie w okolicach kręgosłupa. Przynajmniej wiem, że żyję. W innym wypadku nie byłoby to tak oczywiste. Posyłam mojemu towarzyszowi zdziwione spojrzenie, gdy panującą w pomieszczeniu ciszę przerywa pukanie do drzwi. Szczerze to nie mam dzisiaj najmniejszej ochoty na odwiedziny nieproszonych gości, głupie pytania i takie same odpowiedzi. Nie pierwszy raz spotykam się z czymś takim i wiem, że ludzie chcą wiedzieć wszystko. Interesują się tym, czym nie powinni, szukając w tym tanich sensacji. Próbuje, więc złapać Navida za rękę i powstrzymać go przed otworzeniem drzwi, ale mój refleks jest w obecnej sytuacji nieco opóźniony. Brunet zrywa się z łóżka, zanim udaje mi się ruszyć ręką. Śmieje się przy tym ze mnie, bo teraz może robić co tylko chcę, a ja nie jestem w stanie go powstrzymać. Szlak mnie trafia, gdy o tym myślę, ale cóż mogę poradzić. Jeszcze dzień, dwa i będzie po wszystkim. Wtedy się, nim zajmę i pokaże mu, gdzie jest jego miejsce. Teraz mam większy problem. Wzdycham cicho, kiedy Navid otwiera drzwi i do naszego małego pokoju wchodzi Thomas. Spodziewałam się wszystkich, nawet widok Mikołaja z wielkim czerwonym workiem tak, by mnie nie zdziwił. Nie mam pojęcia skąd kapitan Arsenalu dowiedział się dowiedział się, gdzie mieszkamy. Przecież sama nigdy nie zdradziłam mu tej informacji. On sam pewnie też nie wpadł na ten beznadziejny pomysł, żeby mnie szukać. Pozostaje tylko jedna osoba, po, której nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego. Chociaż widząc teraz jego zadowoloną i głupią minę zaczynam mieć wątpliwości. Tym bardziej, że ten frajer powoli zaczyna zbierać się do wyjścia. Zachęcając przy tym Thomasa do zajęcia miejsca tuż przy mnie. Całkowicie ignorując przy tym moje mordercze spojrzenie. Mam wręcz wrażenie, że cała ta sytuacja wręcz go bawi. Odwraca się jeszcze w progu pomieszczenia, posyłając mi w powietrzu pocałunek i wybuchając po tym gromkim śmiechem. Wydaje mi się, że jego wyjście w tej sytuacji to najlepsze co mógł zrobić. Inaczej zapewne polałaby się krew. Uśmiecham się jednak, kiedy rozlega się dźwięk mojego telefonu. Szybko wyciągam urządzenie spod poduszki, odczytując wiadomość od Navida. Jeśli tylko wszystko pójdzie dzisiaj dobrze, jutro będziemy mogli zakończyć to raz na zawsze. Przynajmniej do tego jednego się nadaje i trzeba przyznać, że ma niesamowity organizacyjny talent. Teraz jednak sama mam dużo większy problem do rozwiązania. Thomas na pewno nie uwierzy w byle bajeczkę, poza tym chyba najwyższa pora aby skończyć z kłamstwami. Nie chcę już mieszać mu w głowie i wprowadzać go w błąd.
-Nie patrz tak na mnie. To naprawdę nic wielkiego. Czasem lepiej, jeśli boli tutaj- mówię wskazując na jeden ze swoich siniaków. Jest ich całkiem sporo, ale to bajka. Nawet nie warto o nich wspominać.-niż gdyby miało boleć tutaj-opuszkami palców delikatnie dotykam jego klatki piersiowej w okolicach serca. Wydaje mi się, że rozumie co chcę mu przekazać. Odwzajemnia nawet mój uśmiech, chwytając moją dłoń i ściskając lekko. Cierpliwie wszystko znoszę, pozwalając aby jako kolejny wpatrywał się we mnie z męczącą czułością. Zupełnie tak jakbym była małą, bezbronną dziewczynką, która wymaga opiekuna. Kogoś, kto ochroni przed całym złem tego świata. Thomas nie dostrzega, tylko że mam spory wpływ na jego rozwój. Nie jestem przecież aniołkiem i stróżem sprawiedliwości. Nie potrafię też obudzić w sobie jakiś niezwykle gorących uczuć ludzkich, które mogłyby jakoś na mnie wpłynąć. To wszystko jest dla mnie obce. Chociaż Thomas nie musi o tym wiedzieć. Nie chcę aby zmienił o mnie zdanie. Przynajmniej on jeden jeszcze we mnie wierzy. Nie musi o tym mówić ale wiem, że martwi się o mnie i wszystko to przeżywa. Szczególnie, że nieco oberwałam i chyba zaczyna mieć wątpliwości co do mojego pomysłu. Zaczyna zastanawiać się czy naprawdę jest to najlepsze wyjście, bo przecież można, by było rozwiązać to zupełnie inaczej. Nie jest to łatwe, ale na nowo staram się go przekonać do swoich racji. Zaliczyliśmy małe potknięcie, ale to nie wpływa w żaden sposób na końcowe rozegranie. Uśmiecham się pod nosem, kiedy delikatnie dotyka mojego policzka, przyglądając mi się uważnie. Pozwalam mu się zbliżyć i chyba, to jest chyba największy błąd. Tylko, że teraz nie mogę tego zmienić. Zbyt blisko dopuściłam go do siebie, aby teraz tak nagle go odsunąć. Nawet nie łudzę się, że Thomas mógłby pozwolić mi na coś takiego. Poza tym przecież już pierwszego dnia naszej znajomości obiecałam mu współpracę. Miał mieć na wszystko wpływ i choćbym chciała to nie potrafię tego teraz odkręcić. Ciężko mi się z tym pogodzić, ale w jakimś stopniu Thomas ma nas w swojej garści. Wystarczy jeden jego ruch, jeden telefon i cały nasz misternie układany plan może się posypać. Gdyby teraz całą sprawą zainteresowała się policja nasze marzenia ległyby w gruzach. Moglibyśmy zapomnieć o szybkim powrocie do kraju, a o pobycie tutaj również nie byłoby mowy. Nienawidzę tego uczucia, ale wiem, że muszę to wszystko cierpliwie znosić. Pilnując aby Thomas czuł się częścią naszego planu, a przy okazji dbając o jego bezpieczeństwo. Nie wybaczyłabym chyba sobie, gdyby coś mu się przez nas stało. Chwilami żałuje, że w ogóle wciągnęłam go w to wszystko. Mam jednak wrażenie, że to wszystko w jakiś dziwny sposób mu się podoba. W jego życiu dzieje się coś, czego nie jest w stanie przewidzieć. Przestał wszystko dokładnie planować i organizować czas co do minuty. Thomas się zmienia i tylko czas pokaże czy to dobre zmiany. Uśmiecham się delikatnie, kiedy pomaga mi podsunąć się jeszcze wyżej na łóżku. Siadam sobie wygodnie, opierając plecy o zimną ścianę. Czuje się naprawdę dobrze i gdyby tylko nie Thomas pewnie już dawno wstałabym na nogi. Kapitan Arsenalu jest jednak tak samo uparty jak Navid. Nie pozwala mi nawet ruszyć ręką i obchodzi się ze mną jak z jajkiem. Siedzi tuż przy mnie i cały czas przygląda mi się uważnie, zakręcając dla zabawy kosmyk moich włosów na palec. Zaczynam zastanawiać się co tak naprawdę chodzi mu po głowie. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo się mną przejmuje. Oboje wiemy, że za jakiś czas zniknę z jego życia i być może już nigdy się nie zobaczymy. Mimo to on wciąż stara się do mnie zbliżyć i mnie poznać. Chce być blisko mnie i czuję, że nie chodzi mu tylko o rozwiązanie całej tej sprawy. Nie jestem tylko pewna czy nie powinnam go jakoś zniechęcić. Nie pozwolić aby przywiązał się do mnie. Mimo wszystko nie chcę aby cierpiał. Wiem, że jak na razie tylko to robię, ale może to się niedługo skończy. Może będę mogła odwdzięczyć się za wszystko , co dla mnie robi.
-
Arsenal przegrał i najpewniej kolejny rok skończymy z niczym. Powoli zaczyna mnie to męczyć, jak zresztą wszystko w ostatnim czasie. Nauka mnie wykańcza i mam już wszystkiego dość. Nawet do pisania muszę się zmuszać i dlatego efekty nie najlepsze. Tyle dobrego , że powoli zbliżamy się do końca. W przyszłym rozdziale czeka na was niespodzianka i to, co lubię najbardziej. Fay pokaże w końcu swoją prawdziwą twarz, ale na razie nic więcej nie zdradzę. Niektóre z was wiedzą mniej więcej, na co mnie stać i czego mogą się po mnie spodziewać.
Pozdrawiam ;)

5 komentarzy:

  1. Relacja jaką ukazałaś w tym odcinku pomiędzy Fay a Thomsem jasno pokazuję, że ich relację chyba wybiegły poza sprawy współpracy. Poza tym nasza Fay chcę mu w końcu powiedzieć o co chodzi, czyli poniekąd otwiera się przed nim, no a Thomas przyszedł do niej, troszczy się, a to przecież coś znaczy. Praca pracą, ale tutaj chodzi o coś zupełnie innego, przynajmniej tak mi się zdaję ;)

    Do następnego Kochana :* I ja tu nie widzę, żadnego spadku formy czy coś w tym stylu, wręcz przeciwnie - jak zawsze porwałaś mnie w świat swoich postaci ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem coraz bardziej ciekawa, co takiego dla nas przygotowałaś.. Wszystko jest tak pokręcone, że nie wiem już kompletnie nic :D Ale lubię Navida, bo to taki śmieszny typ. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też bym zabiła Navida tak samo ja Fay miała na to ochotę, widzę że czasami mam z nią coś wspólnego, choć przy tym szybkim wstaniu z łózka mimo bólu w całym ciele to się kompletnie różnimy, ja za nic w świecie bym się nie ruszyła, a ona gdyby nie Navid a później Thomas pewnie skakała by po pokoju. Thomas coraz mocniej wkracza w jej życie jestem ciekawa co będzie z tym dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Fay nie przeczuwała, że w przyszłości może zmienić plany co do Thomasa. Nie wiedziała, że kontakt z nim może ją zmienić. Fajnie, że dalej nie oplątuje go swoimi wyssanymi z palca historyjkami, a przybliża się do powiedzenia o co konkretnie jej chodziło. Mocno mi tym zaimponowała! Choć powinnam się powstrzymać jeszcze z tą opinią, w końcu nie wiemy do końca co tam nasza kochana Fayrouz wymyśli ;p
    Navida to bym chętnie zadźgała nożem, zostawić w tak niezręcznej sytuacji samą i bez żadnych wyjaśnień. Idiota!

    Czekam na nexta i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja lubię Navida. Bo on jest taki fajny, daje tutaj taką nutkę zabawy. Nie, źle to nazwałam, ale mój mózg się jeszcze nie obudził.
    Thomas? Spoko, niech się zmienia. Nie będzie taką ciapą romansującą z głupią Polly, tylko poromansuje z naszą Fay.

    OdpowiedzUsuń