czwartek, 27 grudnia 2012

Cztery

To śmieszne, że tak bardzo staramy się uciec od robienia tego, czego oczekują od nas inni. Wydaje nam się, że jest to próba wpłynięcia na naszą wolę i niezależność. W końcu do podstawowych praw człowieka należy wolność i możliwość podejmowania własnych decyzji. Dlaczego mielibyśmy słuchać kogoś, kto najnormalniej w świecie chce nas ograniczyć. Przynajmniej tak nam się wydaje. Nie zważając na okoliczności i nie dostrzegając głębszego sensu jakiejś prośby, postanawiamy działać dokładnie na odwrót. Aby tylko zrobić na złość. Nie zważając przy okazji, że pakujemy się tym samym w poważne kłopoty. W tej chwili to nie ma większego znaczenia, bo przecież musimy walczyć o naszą wolność. Jesteśmy nią tak zaślepieni, że nie widzimy nic poza ciągłą walką. Każdy, bowiem, kto, chociaż w najmniejszym stopniu chce na nas wpływać staje się zagrożeniem. Nawet, jeśli to wszystko dzieje się tylko w naszej głowie i walczymy sami ze sobą. Zupełnie nieświadomi, że i na naszym oporze ktoś zawsze korzysta. Zawsze jest, bowiem ktoś, kto przewiduje dany opór i dla kogo stajemy się całkowicie przewidywalni. Stajemy się wówczas pionkiem w rękach innych ludzi. Tracimy to, o co tak zawzięcie walczyliśmy.
 

Uśmiecham się pod nosem, niecały tydzień później ponownie stojąc pod jego drzwiami. Tym razem przygotowana na wszystko i pewna swego. Szczególnie, że on sam poprosił o spotkanie. Dałam mu wolną rękę i pozwoliłam na wybór, którego dokonał. Bardziej lub mniej świadomie. Teraz jednak to nie ma znaczenia, bo wszystko zaczyna się od nowa. Drzwi się otwierają i staje w nich on. Tym razem jednak nie robi już na mnie takiego wrażenia. Szybko przyzwyczajam się do jego widoku i spojrzenia zielonych tęczówek, które podczas pierwszego spotkania zrobiły na mnie tak piorunujące wrażenie. Nie zamierzam ukrywać, że przestały, choć przez ten tydzień wiele się zmieniło. Miałam szansę przyzwyczaić się do niego, choć sam zapewne nie był tego świadomy. Thomas na mój widok uśmiecha się lekko i odsuwa się na bok, pozwalając mi wejść do środka. Mój widok przestaje go już dziwić. Nie jest też smutny czy przybity, choć doskonale wie o czym będziemy rozmawiać. Jest zupełnie taki jak, wtedy i to jest chyba w tym wszystkim najgorsze. Dla niego ta sprawa jest już przeszłością, a jego życie zaczęło się na nowo. Nie widzi też powodu, dla którego miałby coś przede mną ukrywać czy udawać. Jest sobą. Ma coś, czego ja prawdopodobnie nie będę posiadać nigdy. Uśmiecham się jednak lekko przez cały czas, pozwalając mu na zdjęcie mojego płaszcza i powieszenie go na haczyku. Staram się być najbardziej pogodną i uśmiechniętą osobą na całej kuli ziemskiej, chociaż w mojej głowie zaczyna się kłębić coraz więcej nieprzyzwoitych myśli. Łącznie z widokiem tej jego biednej i zakrwawionej dziewczyny, z której tak szybko uciekło życie. Może naprawdę nie znaczyła dla niego zbyt wiele, skoro tak szybko pogodził się z jej odejściem. Na samą myśl o tym mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale w ostatniej chwili się powstrzymuje. Nie chcę, żeby Thomas wziął mnie za jakąś wariatkę. Wtedy wszystko posypałoby się w jednej chwili, a do tego nie zamierzam dopuścić. Zbyt wiele czasu poświęciłam na układanie planu idealnego, by zepsuć go z własnej winy. Teraz każdy ruch, każdy gest i każde słowo musi być dokładnie przemyślane. Stworzę w jego oczach wizerunek osoby, której gotowy będzie zaufać i powierzyć wszystkie sekrety z ich życia. Sam wejdzie w moją pułapkę a, wtedy wszystko stanie się banalnie proste. Teraz jednak nie mogę zbyt dużo o tym myśleć. Nie mogę wybiegać za daleko w przeszłość. Wszystko toczy się tu i teraz. Kieruje się za, nim, wchodząc do przestronnego i dużego salonu. Jasne ściany połączone z meblami w nieco ciemniejszym odcieniu nadają temu pomieszczeniu jakiegoś dziwnego ciepła. Wszystko wydaje się być tutaj idealnie pomyślane i ułożone tak jak najlepiej zagospodarować przestrzeń pokoju. Stwarzając tym samym jego niepowtarzalny klimat. Zajmując miejsce na kremowej kanapie mam wrażenie, że niszczę panujący tu porządek. Stanowie ten niepotrzebny element i chyba właśnie tak się czuje. Dosłownie przez ułamek sekundy niemal całkowicie paraliżuje mnie dziwne poczucie winy. W to ja niedługo zniszczę panujący tu spokój i już nic nie będzie takie jak przedtem. Tylko ten jeden raz nie przynosi mi to takiej przyjemności jak zawsze. Możliwe, że tym razem się pomyliłam. Thomas siada na przeciwko mnie i wpatruje się tak intensywnie w moje oczy, jak, gdyby chciał ujrzeć w nich moje intencje. Tylko, że one są całkowicie puste i już dawno przestały wyrażać jakiekolwiek emocje. Teraz służą mi tylko i wyłącznie do obserwacji. Wydaje mi się, że po pewnym czasie on również dochodzi do takiego wniosku. Nie wydaje się jednak zmieszany swoim odkryciem i tylko uśmiecha się do mnie z pewną dozą współczucia.
-Podobno chcesz mi pomóc, Fayrouz- odzywa się po chwili ciszy, nie odrywając ode mnie wzroku ani na chwilę. Śledzi uważnie każdy mój ruch. Kiwam, więc delikatnie głową, na potwierdzenie jego słów, nie wiedząc chyba za bardzo co powinnam teraz powiedzieć. Cała moja uwaga skupiona była, wtedy tylko i wyłącznie na moim imieniu. Łapie się nawet na tym, że po moim ciele przechodzi delikatny dreszcz a kąciki ust wyginają się delikatnie ku górze. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktokolwiek zwrócił się do mnie po imieniu. Niektórzy nawet go nie pamiętają albo nie znają. Widząc mnie czasem nawet nie potrafią się wysłowić, jak, gdyby bali się co może ich spotkać, jeśli powiedzą coś głupiego. To wszystko zaczyna mnie powoli śmieszyć dlatego Thomas wydaje się tak wspaniałą niespodzianką. -Słucham, więc jak chcesz to zrobić.
-Zamierzam znaleźć ludzi, którzy to zrobili-odpowiadam niemal natychmiast, uśmiechając się pewnie. Jest zaskoczony i widzę jak jego źrenice robią się coraz większe. Nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak ktoś taki jak ja, mógłby tego dokonać. Szczególnie, że wszystkim od dwóch miesięcy zajmuje się policja bez większych rezultatów. Organ, w, który Thomas Vermaelen wierzy i, który szanuje. Jak każdy porządny obywatel wierzy, że ci ludzie są w stanie chronić resztę i dbać o ich bezpieczeństwo. Nie dostrzega, tylko że w większości to banda idiotów, którzy nie potrafią sobie poradzić bez komend przełożonych.-Nie uwierzę, że nie chcesz wiedzieć, kto to zrobił i dlaczego. Przecież to niezbyt wiele w takiej sytuacji i w pełni należy ci się taka wiedza. Jestem w stanie ci to zapewnić, jeśli tylko mi w tym pomożesz.
-Dlaczego?- to proste pytanie, które skutecznie spędzało mi sen z oczu w ciągu ostatnich dni. Nawet teraz tego nie wiem, chociaż obmyśliłam już miliony wersji. Tych bardziej fantastycznych i tych nieco mniej, do których zdołałabym przekonać każdego. Tylko, że w tym przypadku chodzi o coś więcej. Thomas musi uwierzyć w moje słowa całym swoim sercem i nie pozwolić aby cokolwiek zachwiało tą wiarą. W innym wypadku wszystko może posypać się w połowie drogi do mojego nieba. Nie mogę mu także zdradzić moich prawdziwych motywów. Nie upadłam jeszcze na głowę aby zdradzić się już na samym początku. Chociaż, z drugiej strony wątpię aby był w stanie mi uwierzyć. Szybciej wziąłby mnie za chorą psychicznie i załatwił rekreacyjny pobyt w zakładzie zamkniętym. Jeśli tylko komukolwiek udałoby się mnie obezwładnić, co jest mało prawdopodobne.
-Powiedzmy, że mam swoje powody, o których dowiesz się w swoim czasie.-Odpowiadam najbardziej ogólnie jak się tylko da. Właściwie to zwykły banał, w, który nawet siedmiolatek przestaje już wierzyć, chociaż to ciągle działa. Jeśli tylko poda się to na odpowiedniej tacy i jest się wiarygodnym.-Teraz chodzi siebie i musisz zdecydować czy jesteś w stanie mi zaufać. W innym wypadku nasz współpraca nie będzie miała najmniejszego sensu.
Opieram się wygodnie o oparcie kanapy, zakładając nogę na nogę. Daje mu czas do namysłu i nie zamierzam na niego naciskać. Thomas sam musi podjąć decyzję i jestem w stanie ją zaakceptować, nawet, jeśli byłaby dla mnie niekorzystna. W tej chwili musi czuć, że wszystko zależy od niego i to on kieruje całą tą sytuacją. Jestem, więc wyjątkowo cierpliwa i jestem gotowa dać mu tyle czasu, ile będzie potrzebował. Sama skupiam się w tej chwili na jego walorach fizycznych. Z pełnym zadowoleniem stwierdzając, że moje obserwacje poczynione w Paryżu okazały się zaskakująco dokładne i zgodne z rzeczywistością. Oczywiście, nawet w tej chwili jestem gotowa wymienić mężczyzn lepiej zbudowanych, ubranych czy bardziej przystojnych. Można by powiedzieć, że urodzonych modeli albo jak, kto woli amantów, za, którymi szaleją tłumy kobiet. O, których śni każda mała dziewczynka i tak dalej. Tylko, że nazywanie ich ideałami można porównać do tworzenia bajek czy mitów. To wszystko jest jedynie wytworem wyobraźni i pozorami, w, które każda kobieta chce wierzyć. Thomas wydaje się być dla mnie pierwszym mężczyznom, w, którego wyjątkowość jestem w stanie uwierzyć. Mając zapewne mnóstwo wad i raczej uciekając od wizerunku idealnego, coraz bardziej się, nim staje. Chociaż zapewne nie powinnam myśleć o, nim w takich kategoriach, a na pewno nie teraz. Staram się odrzucić od siebie te wszystkie myśli, uśmiechając się do niego ciepło. Szybko chwytam jego wyciągniętą dłoń, ściskając ją delikatnie. Nasza umowa została potwierdzona. Jestem, bowiem pewna, że uścisk dłoni znaczy dla niego więcej od niejednego słowa czy podpisu na kartce. Jego honor nie pozwoli na zerwanie danego mi słowa. Nawet, jeśli wie, że mogłabym to wykorzystać przeciwko niemu. Taka myśl kręci mi się po głowie i układa nowy szatański plan. Zniszczenie wszystkiego w najmniej oczekiwanym momencie mogłoby być równie fascynujące. Pozostawienie po sobie prawdziwej ruiny od lat mnie pociąga i wiem, że teraz jestem wystarczająco silna aby czegoś takiego dokonać. Tylko, że do tego potrzebuje innej ofiary. Thomasa, bowiem zamierzam wykorzystać w zupełnie inny sposób.
-
Padam. Jestem wykończona zarówno fizycznie jak i psychicznie. Wiecie to przerażające, kiedy tyle się je, a jedzenia i tak nie ubywa. Wydaje mi się, że jest wręcz przeciwnie. Pewnie już niedługo trzeba będzie zacząć jakieś drakońskie ćwiczenia, żeby to wszystko spalić.
Mamy kolejny odcinek i cóż mam powiedzieć. Na razie nie dowiecie się zbyt wiele a ja jeszcze mam kilka drobnych pomysłów jak to skomplikować, żeby nie było zbyt łatwo. W końcu muszę zadbać o swoją Fay i zapewnić jej odpowiednią rozrywkę.
Przed sylwestrem nic się już raczej nie pojawi dlatego życzę wam szczęśliwego nowego roku i aby ten następny był dużo lepszy od mijającego.
Pozdrawiam.


7 komentarzy:

  1. Zaskoczyłaś mnie tym że to Thomas sam odezwał się do Fay, byłam przekonana że to ona znów złoży mu wizytę wbrew jego woli, jeszcze kiedy przystał na to co mu zaproponowała, no proszę więc i on mógł zaskoczyć czymś Fayrouz, bo miałam wrażenie że ona była gotowa na ciężki bój a tu proszę poszło to raczej bezboleśnie, tajemnica na tajemnicy, i to mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi się nie podobają te nowe szatańskie plany Fay, ja nie chcę, żeby Verma później cierpiał!
    Popieram również Melody. Myślałam, że dziewczyna będzie kilkakrotnie oferować swoją pomoc Thomasowi, a tu poszło za pierwszym razem.
    Czekam na dalszy rozwój akcji!
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę nie przestajesz nas wszystkich zaskakiwać. Szczerze to sądziła, że jeszcze sporo czasu minie zanim Thomas "ulegnie" propozycji Fay a tu proszę nie dość, że jakoś namawiać szczególnie go nie trzeba było to jeszcze sam ją znalazł. I jeszcze te powody, dla których Fay mu pomaga. Tajemnica, tajemnice, tajemnicą pogania. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki, moja Droga!

    Szczęśliwego Nowego Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fay, cos moi zdaniem kombinuje, ale jeszcze nie wiem co. Uwielbiam u ciebie tajemnice, ale mam nadzieję, że szybko odkryjesz kolejne karty w tej historii :D
    I tak jak inne Twoje czytelniczki byłam przekonana, że Tom tak szybko nie ulegnie, a on sam się do niej odezwał.
    Ale boję się, że Thomas sam nieświadomie ładuje się w jakieś tarapaty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Główna bohaterka zaczyna mnie coraz bardziej przerażać! Te ciągłe tajemnice robią się naprawdę intrygujące i mam nadzieje, że już niedługo dowiemy się o co chodzi. Jednak mam nadzieje, że Thomas nie ucierpi. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fay jest taka fayna. Nie boi się niczego, jest taka no... Odważna, a ja takie charaktery lubię, o.

    OdpowiedzUsuń
  7. ej, kompletnie nie wiem o co chodzi, hahah :D
    czekam na kolejne rozdziały ;-)
    xx

    OdpowiedzUsuń